Przędziorki na roślinach doniczkowych – jak je rozpoznać?

Przędziorki na roślinach doniczkowych to powszechny problem. Przyznaję, że moje rośliny często bywają w opałach, ale dlatego, że jest ich dużo. Co za tym idzie, wyzwań jest dużo i nie na wszystko starcza czasu. Jak to bywa w przysłowiu, że szewc bez butów chodzi – trochę nieprawda, bo problemy z roślinami, to przecież nadal na temat 🙂

Do rzeczy – przędziorki. Niestety te robale pojawiają się znikąd i w tydzień mogą doprowadzić roślinę do niezłej ruiny. Niektóre rośliny trzymają się nieźle, ale większość podupadnie w szybkim tempie. Tyle razy miałam wątpliwą przyjemność z tym walczyć, że od razu rozpoznaję przeciwnika. Jeżeli chodzi o jego zwalczanie, niestety moim zdaniem wszystkie domowe sposoby działają marnie. Zwłaszcza preparaty eko. Próbowałam czosnku, rozmarynu, cynamonu, olejów roślinnych, szarego mydła, spłukiwania wodą. Te robale naprawdę chyba tylko się śmiały z tych prób. Działają mocne środki, którymi z kolei można nieźle zaszkodzić roślinie. Ale lepiej tak niż wcale nie spróbować. Do tej pory używałam czerwonego substralu na przędziorki i mszyce. Może macie coś lepszego?

przedziorki na roslinach domowych Zdj MorizonPL

Jakie są charakterystyczne objawy pojawienia się przędziorków?

  • zdrowa do tej pory rośliny nagle marnieje w oczach, a nie została ususzona ani przelana
  • kolor blednie, na liściach pojawiają się brązowe, blade lub żółte plamy, przebarwienia
  • na liściach, a zwłaszcza ich końcach zaczyna się zbierać taka ledwo widoczna pajęczynka
  • z czasem pajęczyna zaczyna się zbijać w takie „koćki”, jest tego coraz więcej
  • na końcu roślina po prostu obumiera, zwłaszcza jak jest mała

Poniżej kilka zdjęć mojego nieszczęsnego bluszczu, którego przędziorki pokonały w krótkim czasie. Podejrzewam, że około 2 tygodni, tylko początkowo po prostu tego nie zauważyłam.

Niestety na ratowanie go jest już za późno, raczej nie przetrwa, bo przędziorki zajęły bluszcza na całego. Roślinę muszę poddać „kwarantannie”, spłukać wodą, umyć liście detergentem, popryskać substralem. No nic, spróbujemy. Szansa 1/10.

Bluszczowi umyłam liście mydłem – porządnie i niezbyt delikatnie. W ten sposob pozbyłam się wielu liści. Następnie wycięłam gałązki, które już padły i nie rokują. Zostały mi właściwie tylko dwie. Kwiat idzie na kwarantannę i zobaczymy, co z nimi będzie dalej. Niestety nie odnoszę wielkich sukcesów w walce z tym szkodnikiem.

Te produkty mogą ci się spodobać

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *