Muzyka klasyczna w udowodniony sposób wpływa na wzrost roślin i ich stan. Już w 1962 w USA przeprowadzone zostały pierwsze badania, z których wynikało, że muzyka klasyczna powoduje szybszy i lepszy wzrost roślin nawet o 20%. Wzrost w biomasie miał wynosić aż 72%. Naukowcy do badań wzięli ryż, orzechowca, soję i różne zboża. Później kilku niedowiarków chciało obalić wyniki tych badań, ale tylko je potwierdzili. Dodatkowo odkryli, że muzyka rockowa negatywnie wpływa na rośliny. A przynajmniej na kukurydzę. Nie zna się dziewczyna 🙂
Naukowcy z Uniwersytetu Annamilia eksperymentowali z różnymi instrumentami. Między innymi z fletem, wiolonczelą, harmonią. Okazało się, że najlepsze efekty osiągnęli z wiolonczelą, co mnie nie dziwi, bo ma cudowne brzmienie. Sonaty Bacha grane na wiolonczeli miały dać efekt poprawy wzrostu o 66%. Skoro tak, czemu w szklarniach nie gra muzyka non-stop?
Dlatego, że te eksperymenty są bardzo trudne do zweryfikowanie. Zmiennych jest za dużo, żeby z całą pewnością stwierdzić, że to muzyka wpłynęła pozytywnie na badaną cechę. Niektórzy twierdzili, że sposób dowodzenia związku kondycji roślin z ekspozycją na muzykę klasyczną, został opisany w duchu popularno-naukowym. Przyczyniła się do tego książka „Sekretne życie roślin” z 1972 autorstwa dwóch Ametykanów. Inne eksperymenty potwierdzały związek z muzyką jazzową.
Jakim cudem muzyka miałaby wpływać na wzrost roślin? Wprawiając komórki cytoplazmy w wibracje, dzięki czemu osiągają lepszy potencjał rozwojowy. Chodzi o uzyskiwanie pewnych częstotliwości (Hza-gHza), które wpływają na to, jak funkcjonuje organizm. Również ludzki. Oczywiście w wielkim uproszczeniu i skrócie. Z ciekawostek – podobno za pomocą dźwięków o różnej częstotliwości Egipcjanie budowali piramidy, a nawet leczyli ludzi.
TOP 5 muzyki klasycznej dla roślin
Oczywiście piszę ten akapit z przymrużeniem oka, bo to moja subiektywna lista przyjemnych melodii, które budują inny nastrój. Pewnie każdy z tych utworów puściłabym innej palmie 🙂
#1 Debussy
Ukochane moje „kawałki” to Arabeski i Claire de Lune, ale jest więcej dobrych utworów. Ogólnie odbieram je jako dobroduszne, optymistyczne, a jeśli liryczne to w taki romantyczny, nie-depresyjny sposób.
#2 Erik Satie – ulotne wspomnienie Paryża z przełomu wieków
W dźwiękach jego utworów słyszę i letni wieczór bez pośpiechu i smutek przemijania. Uniwersalne nuty radości i porażki, tęsknoty za czymś bezpowrotnie utraconym.
#3 Chopin – nokturny i … wszystko inne
Niesamowity a taki młody twórca. Jego muzyka jest kompletna na tak wielu poziomach, że nie wiem jak to możliwe, skoro miał ledwie 30 lat jak pisał swoje najlepsze utwory. Nie mam jednego ukochanego utworu, bardziej piętnaście. Poniżej taki, który mi najbardziej pasuje do #wszystkobedziedobrze.
#4 Hans Zimmer – geniusz muzyki filmowej
Najlepszy kompozytor muzyki „użytkowej”, który napisał muzykę do takich filmów jak Incepcja, Interstellar, Gladiator (Now we are free), Batman i kilku innych. Nie wiem jak to opisać. Ta muzyka jest po prostu epicka.
#5 Porządne wyjstwo – Opera Nessun Dorma, Czarodziejski flet i Carmen
Czasem każdy ma taki dzień, ze szkoda gadać. Naprawdę ciekawym rozwiązaniem jest włączyć wyjców operowych naprawdę głośno i śpiewać z nimi. Wydaje się głupie, ale spróbujcie tego kiedyś. Coś jest takiego w tej muzyce, że uwalnia emocje. Być może chodzi o nerw błędny, który można „odstresować” śpiewając. Sąsiedzi pomyślą, że taki kulturalny ktoś włączył coś dziwnego… Te kawałki lubię szczególnie:
- Opera Nessun Dorma
- Aria królowej z Czarodziejskiego Fletu
- kilka partii z La Traviata
Oczywiście pominęłam setki przepięknych również dla mnie utworów, zwłaszcza Mozarta (Requiem, ale za smutne dla roślin ;-), Czajkowskiego czy Verdiego. Kiedyś nawet uczyłam się grać Beethovena, z marnym skutkiem 🙂 A Wy jaką muzykę klasyczną najbardziej lubicie?