Rozmnażanie Zamioculcasa przez podział dla początkujących

Chciałam przesadzić mojego wielkiego Zamioculcasa Zamiifolia  do odrobinę większej doniczki – z 21 przejść na 24 cm. Różnica symboliczna, ale mój Zamioculcas i tak już jest jest duży, a przesadzając go do dużo większej doniczki, dałabym mu jasny sygnał – rośnij większy! Tego nie chciałam, bo moja kolekcja i tak już jest bardzo duża.

Wyzwaniem nie jest jednak brak miejsca jak taki. Miejsce jest, ale dla roślin, które lubią bezpośrednie nasłonecznienie. Zamioculcas od nadmiaru słońca żółknie lub brązowieje. Lubi miejsca cieniste, jasne, a nawet ciemne. Taka z niego tolerancyjna bestia. Jest sprzedawany często jako żelazna roślina, która wytrzyma wszelkie warunki. Preferuje jednak stanowisko jasne.

Gorzej z wodą, którą niezbyt lubi. Właściwie może być traktowany jak sukulent. W ciemnych pomieszczeniach potrzebuje podlewania raz na półtora, dwa tygodnie.  Podlewamy oszczędnie, zdecydowanie mniej niż inne rośliny domowe. ZZ plant ma bulwy korzeniowe, które niestety łatwo gniją.

Roślina jednak jest wytrzymała. Mój ZZ nieruszany przez 3 lata był przelany kilka razy, ale jego bryła korzeniowa nie była w tak złym stanie jak sądziłam. Jak mówią, faktycznie żelazna roślina. Inna sprawa, że ZZ dużo przeszedł. Z 2 lata temu został drastycznie połamany przez moją roczną wówczas Córkę.

ZZ plant potrzebuje ziemi, która jest przepuszczalna. Używam mieszanki ziemi uniwersalnej z ziemią do kaktusów w proporcji około 40-60. Dobrze sprawdza się tez domieszka perlitu. Znów chodzi o to, żeby woda nie zalegała, a korzenie nie gniły.

Rozmnażanie Zamioculcasa przez podział

Rozmnażanie Zamioculcasa jest na szczęście proste. Po wyjęciu rośliny z doniczki, trzeba ją po prostu podzielić na dwie mniejsze. Czasem wyjdzie więcej niż dwie. Najpierw otrzepujemy ziemię i usuwamy stare korzenie. Ukazuje się nam bryła korzeniowa. Stare korzenie, które nie odpadły same, po prostu podcinamy nożyczkami lub sekatorem. Po rozluźnieniu bryły zdecydowanymi ruchami oddzielamy części rośliny od siebie. Nie chodzi o to, żeby się jakoś mocno szarpać, ale wymaga to odrobiny siły, aby rozdzielić splecione korzenie.

Podobną sytuację miałam kiedyś z moim ogromnym skrzydłokwiatem. Wówczas korzenie były tak mocno splecione, że musiałam je rozciąć sekatorem. Myślałam, że to zniszczy system korzeniowy i zniweczy cały trud przesadzania. Otrzymałam wtedy aż cztery mniejsze rośliny. Wszystkie przeżyły. Wtedy uświadomiłam sobie, że często po prostu trzeba być zdecydowanym. Delikatnymi głaszczącymi ruchami niestety nie wiele zdziałamy przesadzając wielkie rośliny.

Wracając do ZZ, na razie się adaptuje do nowej sytuacji. Dopiero na wiosnę zapewne odbije i wypuści nowe pędy. Zrobię update jak poszło. A jak Wasze Zamioculcasy?

Polecam jeszcze świetny filmik o przesadzaniu wielkiego Zamioculcasa:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *